Tak ja myślałam obudziłam się na podłodze. Moja przyjaciółka spała sobie spokojnie na łóżku. Przetarłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz telefonu
- Dziesiąta. - mruknęłam nie przytomna.
Podniosłam swoje obolałe ciało i zeszłam w spokoju na dół. Idąc poczuła aromat pachniało vanili i mleka. Weszłam do kuchni, mój brat rozkładał cieplutki budyń do miseczek.
- Dobry. - powiedziałam drapiąc się po głowie.
- Dobry, troszkę wczoraj się zabawiłaś z Rozą a i tak po za tym wyglądasz zajebiście w tych włosach.
- Dzięki miałam ochotę na jakąś zmianę, nie jesteś zły ?
-Nie a dlaczego?
- No nie wiem bo trochę się upiłam i pofarbowałam włosy bez twojej zgody.
- Jesteś już prawie dorosła sama już musisz podejmować pewne decyzje.
- Dziękuje panie dorosły. - powiedziałam z małą ironią w głosie.
- Proszę, smacznego i trzymaj leki. - powiedział podając mi miseczki. - Miałem was właśnie budzić, jakiś chłopak z czarnymi włosami pytał się o Rozę.
- Pewnie Leo jej chłopak, dzięki za budyń zjem na górze i przy okazji obudzę śpiącą królewnę.
Postawiłam parujące miseczki na tatce i ruszyłam ku schodom. Drzwi otworzyłam łokciem, moja przyjaciółka jeszcze smacznie spała. Usiadłam obok śpiącej białowłosej a tace położyłam na szafeczce nocnej i zaczęłam budzić dziewczynę.
- Roza wstawaj - szturchnęłam ją w ramię. - Śniadanie ciepły budyń, Rozalia wstajemy.
- Dajcie mi spokój, jeszcze godzinę wakacje są ludzie no!!!! - powiedziała zdecydowanie niezadowolona i zaspana.
- Wstawaj śpiochu i nie marudź. - zabrałam jej jedną z poduszek. Ta tylko wzięła następną i włożyła pod nią głowę.
- Leo był podobno i się pytał o ciebie.
- Niech spada na drzewo śpię.
- Dobrze sam tego chciałaś.
Wstałam z drugiej strony łóżka i podniosłam materac. Roza tylko sturlała się i z jękiem spadła na podłogę. Podeszłam do niej i wyciągnęłam rękę tak tylko spiorunowała mnie wzrokiem i przyjęła pomoc.
- Która godzina. - spytała.
- Coś około 10.20, a teraz zapraszam do jedzenia.
- Dzięki, smacznego.
Zjadłyśmy w spokoju posiłek i poszłyśmy się ogarnąć. Dziś postawiłam na czarną rozkloszowaną spódniczkę i białą bokserkę z głębokimi wycięciami pod pachami do tego założyłam czarne soczewki.
Kiedy wyszłam z łazienki i Rozalia mnie zobaczyła zrobiła tylko wielki oczy.
- Gdybym nie wiedziała że to ty nie poznała bym cie.
- Mam pomysł.
- Słucham.
- Nie mów chłopaka że to ja może sami się domyślą.
- Wątpię ale warto spróbować. Napiszę Lysowi że o 12 ma być z Kasem przy pomoście.
- Oki, a teraz ty idź się ogarnąć a ja spakuje rzeczy na plaże.
Kiedy białowłosa zamknęła drzwi ja sięgnęłam torbę i spakowałam potrzebne rzeczy. Po chwili dziewczyna wyszła już gotowa. Zeszłyśmy na dół i pozmywałyśmy naczynia, Erick zrobił na sałatkę i jakieś kanapki, ja spakowałam jeszcze wodę parę drobnych i słuchawki. Ruszyłyśmy drogą na plażę. Rozmawiałyśmy o różnych rzeczach głównie o mojej metamorfozie ale też o Lysandrze. Dziewczyna prosiła mnie żebym się nim pogodziła,sama nie wiem chyba to zrobię nie ma sensu żeby to ciągnąć stało się, nie cofnę tego. Szłyśmy sobie powolnym krokiem po brzegu, czułam na sobie spojrzenia ludzi lecz nie przeszkadzało mi to. Weszłyśmy na pomost, chłopców jeszcze nie było no tak jesteśmy przed czasem jest 11.48. Dziś rozłożyłyśmy się na pomoście. Rozebrałyśmy się z ciuchów i położyłyśmy się w kostiumach na ręcznikach. Nie było jeszcze wielkiego słońca więc nie smarowałam się kremem. Leżałyśmy spokojnie na kocach aż w końcu naszej ciszy nie przerwała ruda małpa.
- No, no Rozka nie przedstawisz nas swojej koleżance.- nie no nie mogę, ale on komiczny serio mnie nie poznał.
- Yyyy... - dziewczyna spojrzała na mnie z zakłopotaniem więc ja przejęłam ster. Wstałam i zaczęłam teatrzyk.
- Angelika miło mi. - uśmiechnęłam się i podałam mu rękę.
- Kastiel. - uśmiechną się flirciarsko. - A ten tam to Lysander.
- Cześć. - pomachałam białowłosemu z uśmiechem.
- Witaj.- odpowiedział mi krótko.
- Chłopcy rozłóżcie się my idziemy się trochę pokapać. - chłopcy tylko przytaknęli a my poszłyśmy na koniec pomostu rozpędziłyśmy i wskoczyłyśmy na bombę do wody. Na początku była lodowata lecz później się przyzwyczaiłyśmy. Stwierdzam że jesteśmy wariatkami, Roza wpadła nurkując 3 razy w jakiegoś gościa, a ja się prawie utopiłam. Bawiłyśmy się super nikt nigdy nie był dla mnie taki miły. Białowłosa postanowiła wyjść trochę z wody bo miała już sine usta lecz ja zostałam nadal w wodzie. Spokojnie sobie pływałam gdy nagle ktoś złapał mnie w pasie, przysuną do siebie i zbliżył swoją twarz do mojego ucha i szepną:
- No cześć - serio tylko na tyle cie stać rudzielcu... -.-"
- Cześć, po co przyszedłeś do mnie.
- Wiesz Roza wyszła więc postanowiłem dotrzymać ci towarzystwa. - powoli posuwał dłonie w dół.
- Aha, może pójdziemy kupić sobie lody ?
- Chętnie, chodźmy. - w końcu mnie puścił a następnie złapał za rękę i pociągną w stronę brzegu. O jezu znów zrobił ten uśmieszek, co on sobie myśli. (że cie przeleci, tak musiałam xD)
Weszliśmy na pomost, podeszłam do torby i wyjęłam portfel lecz Kastiel się uparł że mi postawi. Rozali nie było ponieważ poszła do Leo, przynajmniej powiedział tak Lysander. Musiała to zrobić specjalnie żebym został z nimi sama, dorwę ją! Mniejsza białowłosy nie chciał nic ze sklepu więc poszłam sama z rudzielcem. Chłopak cały czas patrzył mi się na tyłek lub na piersi. Kurwa bez przesady!! Dotarliśmy na miejsce Kas wziął świderka mieszanego a ja mojego ulubionego cytrynowego, oczywiście 2 kulki. Następnie powróciliśmy na koce. Lysiu czytał książkę nie zagłębiałam się jaka. Czerwonowłosy mierzył mnie cały czas wzrokiem wręcz pochłaniam, nie powiem że powoli mnie to denerwowało co ja gadam to mnie wkurwiało!! Lecz na moje szczęście brzegiem szła młoda dziewczyna w bardzooo bardzooo bardzooo skąpym kostiumie, Kastiel pobiegł do niej ja pies na kości. Było to komiczne nie powiem. Zostałam sam z białowłosym.
- Co czytasz ?
- Dary Anioła.
- Ooooo przeczytałam całą serię tak samo mechaniczne maszyny. Panią noc tez tera tylko czekać na następną. - westchnęłam.
- Dobrze ale proszę, proszę nie mów co będzie dalej jestem dopiero na 4 części.
- Oki, a miałam już takie fajne spojlery w głowie. - założyłam ręce pod piersiami i zrobiłam smutną buźkę.
- To na mnie nie działam. - powiedział ze szczerym uśmiechem, to chyba rzadkość u niego.
- Masz piękny uśmiech. - o kurcze nie wieże że to powiedziałam, zakopcie mnie pod ziemią.
- Dziękuję, ostatnio rzadko mi się zdarza uśmiechać. - mówiłam!!!!!
- A to czemu ?
- Pokłóciłem się z przyjaciółką, nawet nie wiem czy mogę ją tak nazwać znamy się zaledwie niecały tydzień.
- Przykro mi, a można wiedzieć o co ? - pytam jak głupia ale chcę w]znać jego wersję.
- Ma ona szkicownik który przypadkowo znalazł się w moich rękach. Korciło mnie żeby zajrzeć ale tego nie zrobiłem... do puki nie wypadł mi i nie otworzył się na przypadkowej stronie. Nawet nie wiesz jaki ona ma talent!! Każdy jej rysunek jest tak realistyczny starannie dopracowany. Dowiedziała się że przejrzałem jej własność, nie chciałem tego ale... nie mogłem się oprzeć wiem że nie powinnam każdy ma swoją rzecz swoją granicę której nie można przekroczyć... Ale jakoś tak to wyszło. - słuchałam go uważnie na jego twarzy malowały się różne emocje, w czasie jak się tłumaczył spakowałam swoje rzeczy i ubrałam.
- Powiem tak, przyjdź tu na pomost dziś o 21.00.
- Ale po co i czemu już idziesz.
- Muszę już wracać wybacz a po prostu przyjdź będzie warto uwierz, zaufaj mi. - byłam już prawie na końcu pomostu. - Do zobaczenia Lysandrze i przekaż rudej małpie że nie będę tęsknić.
- Do zobaczenia Ageli...
Reszty nie dokończył chyba zrozumiał co właśnie się stało.
sobota, 27 sierpnia 2016
A co wy na to ?.?
No Cześć!!!
Sorry że nie wstawiłam posta ale dziś wstawię.
Chciałabym zrobić coś żebyście się lepiej zemną zapoznali więc mam propozycje.
Piszcie pod tym postem pytania (w granicach rozsądku proszę xD)
i oto moje rozwiązanie : ) Jedna osoba oczywiście może napisać parę nie ograniczajcie się im więcej tym lepiej.
A no i bardzo dziękuję za 800 wyświetleń, to dla mnie coś myślałam że nikt nie będzie tego czytać
ale jednak się myliłam.
Ciekawe czy dobijemy 1000 ?.?" no jestem ciekawa.
Na teraz to już koniec do usłyszenia. Bayo!!
poniedziałek, 22 sierpnia 2016
Ważne info !!!
Kochani musicie wiedzieć że jestem taka zdolna że rozwaliłam ładowarkę do lapka -.-"
Wiem genialna jestem, aktualnie mam 13 % baterii :'(
I jak tu pisać!!! Ładowarka poszła do naprawy. Dziś wieczorem albo jutro
powinna być gotowa a jeżeli nie to będę kupować nową.
Więc niestety znów przez jakiś czas nie będzie rozdziału.
Bardzo was przepraszam i ja też nad tym ubolewam bo coś obiecam i nie dotrzymuj słowa.
Złożyłam bloga i same trudności a to nie ma neta a to ładowarka i co jeszcze
może laptop się zepsuje -.-"
Błagam o wybaczenie i do następnego.
sobota, 20 sierpnia 2016
Rozdział 4 - Trochę zmian niezaszkodzi
Rozdział trochę krótszy niż zwykle. Jutro też będą 2 rozdziały przynajmniej postaram się. Dziś około 18.00 został opublikowany ten rozdział w połowie napisany przez moją nieuwagę xD Wyświetlony był on 2 albo 3 ale i tak zmieniłam scenariusz o 360% Miłego czytania życzę :*
______________________________________________________________________________
Następny dzień był strasznie nudny. Poczytałam trochę i siedziałam nad portretem portret Rozali, chciałam dać jej jakiś mini prezent. Wyszedł nawet, nawet. Wieczorem oglądałam z Erickiem jakiś horrorek, mój braciszek zasną w połowie. Przykryłam go kocem a sama poszłam spać. Dziś miałam iść z Rozalią na plażę ale byłą paskudna pogoda. Rozłożyłam się u siebie na łóżku i otworzyłam laptopa, weszłam na facebook'a i napisałam do przyjaciółki.
E: Cześć Rozuś chyba nasza wyprawa na plaże się nie powiedzie.
R: Hej no chyba niestety :'(
E: Mam propozycje...
R: Słucham, słucham
E: Chciała bym coś zmienić w swoim wyglądzie możesz do mnie wpaść za jakieś 30 min muszę jeszcze skoczyć do sklepu.
R: Co ty kombinujesz ?.?
E: Coś na pewno.
R: No to widzimy się u ciebie.
E: Bajo <3
Zamknęłam laptopa i podeszłam do szafy z z której wyjęłam czarną ramoneskę. Zeszłam na dół, założyłam czarne trampki i wyszłam z domu. Przeszłam się wzdłuż ulicy, w końcu doszłam do jakiegoś małego sklepu firmowego. Kupiłam tam farbę do włosów, colę i 2 paczki jakiś chipsów .
Wróciłam się do domu po drodze jeszcze złapał mnie deszcz. Właśnie czekałam na dziewczynę kiedy dzwonek zadzwonił do drzwi. Poszłam otworzyć, zobaczyłam białowłosą z zgrzewką piwa i dużą torbą.
- No pomyślałam że się troszkę na pobudzenie przyda i wzięłam cichy bo coś czuję że robimy nocowanko.
- Czytasz mi w myślach, wejdź oprowadzę cie trochę.
Wyszłyśmy z małego korytarzyka, który kierował do salony z Rozali ust wyszło takie WoW. Pomieszczenie było w bardzo nowoczesnym stylu meble białe ciemna drewniana podłoga i wisząca plazma nad kominkiem. Po lewej stronie był drzwi do toalety. z tej samej strony była f
futryna prowadząca do kuchni. W rogu salonu były białe metalowe schody. Weszłyśmy na górę, znajdował się tam mały korytarzyk w którym znajdowały się drzwi to dwóch pokoi gościnnych, pokoju moje brata i oczywiście mojego. Po chwili weszłyśmy do mojej komnaty był to szaro biały pokój.
Na po lewej stronie od razu przy wejściu była duża biała szafa a po prawej pianino. Naprzeciwko drzwi znajdowało się dwu osobowe łóżko obok którego była szafeczka nocna , następnie stała półka z szkicownikami i książkami. Po drugiej stronie przy drzwi do łazienki była komoda natomiast na przeciwko drzwi był podwieszony do sufitu fotel "kulka". Łazienka byłą zwykła biała wanna, muszla i umywalka z toaletką.
- Skąd ty z bratem wzięliście pieniądze na to wszystko? - powiedziała zdumiona.
- Moi rodzice są ważnymi biznesmenami, po śmierci babci kupili nam dom i dali pieniądze na wyremontowanie. Reszta to tylko kwestia głównie mojego gustu.
- Rozumiem, pewnie jest tak jakby w ogóle ich nie było.
- Niestety dziani rodzice który przysyłają kasę na życie nic więcej zero znaku życia.
- No to kiepsko.
- Dobra ale nie po to tu jesteśmy chce w sobie coś zmienić jak już wspominałam. - uśmiechnęłam się szczerze. Podeszłam do szafeczki nocnej i wyjęłam dwa pudełka z farbą do włosów. - Co ty na to ?
- Ale jesteś tego 100% pewna ? Na pewno te kolory?
- Oczywiście.
- No to bierzemy się do roboty.
Ruszyłyśmy do łazienki, białowłosa zakryła wszystkie lustra w pomieszczeniu, kazała mi usiąść na stołku dupą i się nie ruszać. Dziewczyna przyszykowała farbę, pędzle, grzebień, szczotkę i folie aluminiową. No i się zaczęło. Nie wiedziałam co miałam w danej chwili na głowie. Tylko wiedziałam jakie kolory... Ale jak moja przyjaciółka nałożyła farbę to już nie wiem. każde pasemko staranie zawijała w folie. Była w pełni skupiona, kochana starała się żeby jak najlepiej wyszło. Teraz siedziałyśmy z piwem u mnie na łóżku i chrupiąc chipsy, czekają aż farba złapie kolor. Czas mijał szybko przy towarzystwie Rozali. Wypiłyśmy 4 piwa przyniesione przez dziewczynę. Ale to tylko pobudziło nasz apetyt. Zeszłam na dół i zajrzałam do barku wzięłam flaszkę wódki, z lodówki wyjęłam cole. Zrobiłyśmy sobie drinki, na razie po jednym bo włosy trzeba dokończyć. Wróciłyśmy do łazienki białowłosa umyła mi głowę, woda była cała brudna od farby. Następnie wysuszyła mi włosy.
- Masz prostownice ? - spytała Rozali
- Tak jest w szafce - wskazując palcem
Dziewczyna podłączyła urządzenie do prądu i czekałyśmy aż się nagrzeje. Po skończonej koloryzacji dziewczyna odsłoniła mi lustro. Zaniemówiłam, nie mogłam w to uwierzyć. Ja siebie po prostu nie poznałam. Włosy były piękne.
- I jak się podoba ?
- Jest świetnie nie mogę się doczekać co powiedzą inni na to. - byłam strasznie zadowolona z efektu.
- A teraz kochana choć idziemy troszku zabalować.
- Nie czekaj puki jesteś trzeźwa nikomu ani mru mru, jutro jeszcze założę czarne soczewki.
- Dobrze, to jak jutro będzie pogoda to ruszmy na plażę!! - krzyknęła z zadowolenia.
Poszłyśmy do pokoju podłączyłam głośniki do laptopa i włączyłam na fula muzykę. Bawiłyśmy się super po paru drinkach odbiło nam ale miałyśmy swoje granice. Walnęłyśmy na łóżko i zaczęłyśmy oglądać jakieś romanse podjadają chipsy. Gadałyśmy też na różne tematy.
- Wiesz co Lys to trochę mi się podoba ale jest czasami wkurwiający. - mówiłam ledwo zipiąc.
- Odkąd się pokłóciliście jest jakiś nieobecny, dla niego liczy się on i jego notatnik.
- Porozmawiam z nim jutro, o ile mnie rozpozna. - odbijało nam.
- Ale wiesz Rozuś to tak między nami kobietami. - co ja gadałam.
W końcu padłyśmy było dopiero około 22.00 ale nie wytrzymałyśmy dłużej.
Spała w miarę spokojnie nie to co dziewczyna zrzuciła mnie z łóżka chyba z 5 razy. W końcu koło 3 nie wytrzymałam i zeszłam na dół. Bolała mnie trochę głowa wzięłam jakieś przeciw bóle i leki. Wstawiłam wodę, do kubka wsypałam 2 łyżeczki kawy zbożowej i 2 słodziki, zalałam woda i dolałam mleko. Wyszłam na taras z tyłu domu, postawiłam kawę na stoliku a sama wróciłam się na chwilę do środka po mój nowy szkicownik i parę ołówków. Siedziałam na tarasie pobijając ciepły napój i myśląc nad tym co narysować. Moje myśli jednak nie skupiały się nad niczym innym jak na białowłosym. Podjęłam się tego wyzwania i zaczęłam rysować. Wychodziło mi nawet nawet ale nawet kawa mi nie pomogła i poszłam się jeszcze trochę zdrzemnąć. Najwyżej będę spać na podłodze.
piątek, 19 sierpnia 2016
Rozdział 3 - Szalone zakupy
Cześć wszystkim! W końcu nareszcie nowy rozdział (z góry jeżeli są błędy to sorki). Tego dnia wstawię jeszcze 3-4 rozdziały a jeżeli dziś nie zdążę to jutro na pewno będą. Następne rozdziały będą pojawiać się dwa na tydzień. Miłego czytania i dziękuję już za 540 wyświetleń <3.
_________________________________________________________________________________
Lysander stał speszony w wejściu z moją rzeczą w ręku.
- Proszę tłumacz się bo mam nadzieje że jakieś masz. - ten stał i nie wiedział co powiedzieć. - No proszę masz szanse na wytłumaczenie się, bo ja jak na razie odbieram to że ukradłeś mój szkicownik.
- Nie!! Nie ukradłem go, no bo to było tak... Jak byłaś już w szpitalu ja, Kastiel i Roza wzięliśmy twoje rzeczy, lecz jak niosłem torbę szkicownik wypadł. Chciałem go podnieść ale Kastiel mnie uprzedził. Miał on zamiar ci go oszpecić porwać kartki chciał się zemścić za tamto na plaży. Ale ja wiedziałem jak ładnie rysujesz i nie chciałem żeby dopuścił się takie zbrodni. Więc mu go wyrwałem i schowałem. Niestety zapomniałem ci go oddać. - podał mi szkicownik.
- Bardzo ci dziękuję, ale mam jeszcze pytanie. Czy ty go przeglądałeś? Ten natychmiastowo się speszył, wiedziałam już jak jest odpowiedź. - Powiedz mi czy fajnie by ci było gdybym wzięła twój notatnik i zaczęła go czytać!!!!!
- Przepraszam cię Eli ja nie chciałem, teraz jak się przebierałem to szkicownik mi wypadł z kieszeni i otworzył się na stronie spojrzałem na nią i przewróciłem stronę, zanim się zorientowałem przejrzałem całość.
- Proszę cię wyjdź i w najbliższym czasie się do mnie nie odzywaj. Nie które z tamtych rysunków miły odkryć świata dziennego a ty to złamałeś- powiedziałam stanowczo. A Lysander smutno wszedł z pokoju.
W szkicowniku jest portret moich rodziców. Nie chciałam żeby ktoś o tym wiedział, nawet Erick nie wiedział. Rzuciłam się na łóżko przytulona do zeszytu i momentalnie zasnęłam czułam jeszcze jak mokra łezka smutku zlatuje mi po policzku.
Obudziłam się rano, światło słoneczne padło przez firanki. Rozy obok mnie nie było. Dziwne... Przeciągnęłam się na łóżku i powoli z niego wstałam. Wzięłam swoje ciuchy i weszłam do łazienki. Ubrałam naszykowane rzeczy i spojrzałam w lustro. Zobaczyłam piegowata twarz, wory pod oczami i parę niedoskonałości. Nałożyłam krem BB i utrwaliłam matującym pudrem, na rzęsy przeciągnęłam tuszem. Usta przejechałam tylko jajeczkiem EOS. Gotowa. Wróciłam do pokoju i pościeliłam, spakowałam moję rzeczy do torby. Zeszłam na dół, zabrałam ze sobą tylko leki. Schodząc po schodach poczułam jajeczno-maślany zapach. W kuchni kręcił się białowłosy robiący śniadanie. Spojrzałam na niego przelotnie, cały czas miała mu za złe szkicownik. Usiadłam przy bufecie.
-Dobry. - powiedziałam w miarę przyjaznym głosem.
-Dzień dobry, mam na dzieję, że lubisz jajecznice.- powiedział odwrócony do mnie tyłem i wymachując drewnianą łyżką.
-Lubię. Powiedz mi, wiesz gdzie jest Rozalia.
-Dziś rano pojechała z moim bratem do jego butiku. Powiedziała mi, że jak zjesz i weźmiesz leki mam cię podwieźć do nich bo Roza chce cię wziąć na zakupy.
-Ok, możesz wstawić wodę.
Chłopak nic nie powiedział tylko postawił czajnik na palniku. Kiedy woda się zagotowała a Lysander nałożył śniadanie na talerze, pierwszy raz w tym dniu na mnie spojrzał. Na chwile był sparaliżowany i wbił we mnie wzrok lecz po chwili oprzytomniał. Podał mi śniadanie i szklankę z wodą. Sam zasiadł do stołu i powiedział tylko cicho"smacznego". Wzięłam potrzebne leki i zaczęłam spożywać posiłek. Trzeba przyznać że nie najgorzej gotuje. Reszta śniadania minęła w ciszy. Po zjedzeniu bez słowa Lysander zabrał mi talerz i pozmywał naczynia. Powiedział tylko żebym się szykowała bo niedługo wychodzimy. Był jakiż zestresowany i nieswój. Poszłam na górę i wzięłam swoją torbę, ruszyłam w stronę schodów. Po drodze minęłam różnookiego. Przeszłam przez salon do przed pokoju gdzie założyłam buty. Czekałam na Lysandra przed domem przy aucie. Chłopak chwilę potem przyszedł otworzył mi drzwi do pojazdu a sam usiadł za kierownicą, poszłam w jego ślady. Usiadłam i zapiełam pasy. Jechaliśmy już dobre pięć minut, nikt się nie odezwał a radio było wyłączone. Po jakiś dziesięciu minutach Lys zatrzymał się przy ulicznym butiku, nie był on małym ani jakimś gigantyczny.
- Jesteśmy. Uważaj na siebie i miłego dnia życzę. - wymusił delikatny uśmiech na twarzy. - A i powodzenia z Rozą na zakupach.
- Dzięki, narazie. - powiedziałam i wysiadłam z auta a białowłosy od razu pojechał.
Weszłam do sklepu, pierwsze co zobaczyłam to Rozalia rozkładająca nowy towar na pułkach. Zaszłam ją od tyłu tak żeby mnie nie zobaczyła i złapałam za żebra. Ta pisnęła, ubrania poszły w górę a Roza upadła na tyłek. Dziewczyna spojrzała na mnie i spiorunowała wzrokiem, a ja wybuchłam śmiechem. Nawet nie wie ja komicznie wygląda, a zwłaszcza że miała gacie na głowie. Wyjęłam telefon i zrobiłam jej zdjęcie.
- Rozuś co tam się dzieje!!! - usłyszałam męski głos.
Moja mina natychmiastowo spoważniała. Po chwili ujrzałam czarnowłosego chłopaka ubrany był w stylu wiktoriańskim. Taaa... pewnie brat Lysa.
- Rozo jezu!! - wybuchł śmiechem nie zwracając na mnie uwagi. - Hahahahaha czemu masz majtki na głowie ??? - Roza tylko sięgnęła ręką i zdjęła bieliznę z głowy. Po czym jeszcze bardziej spiorunowała mnie szyderczym wzrokiem.
- Już Roza, jesteś czerwona jak burak. Pamięta złość piękności szkodzi, jeszcze będziesz mieć zmarszczki. - zaśmiałam się cicho pod nosem.
- Oj, przepraszam mogę w czymś pomóc ?? - spytał się mnie chłopak.
- Leoo!!! Ty mi pomóż a nie!! - powiedziała wściekła Rozalia.
- Poczekaj kochanie mam klientkę. - nie no nie mogę z nich. xD
- Żadna tam mi klientka! To jest Eli, ta co ci o niej mówiłam. - powiedziała ciut spokojnie.
- Roza widzę chyba zmarszczkę. - powiedziałam z bananem na twarzy. - Tak jak Rozalia mówiła, jestem Elizabet miło mi pana poznać. - podałam chłopakowi rękę.
- Leo starszy bart Lysandra. - uścisną moją dłoń - Proszę nie mów do mnie na "Pan" po prostu po imieniu, między nami jest zaledwie dwa lata różnicy.
- Dobrze Leo.
- KHYM nie chciała bym przeszkadzać ale ja nadal jestem tutaj, na podłodze. - powiedziała oburzona dziewczyna.
Ja tylko podałam jej rękę i podniosłam. W końcu normalnie się przywitałyśmy a Leo poszedł obsłużyć klientkę. Pomogłam Rozie posprzątać ciuchy, które z moją pomocą rozwaliła.
- No to skończone. Leo wychodzimy. - powiedziała do chłopaka całując go na pożegnanie w policzek.
- Bawcie się dobrze.
Wyszłyśmy ze sklepu.
- No to co czas na zakupy!! - powiedziała moja towarzyszka z wielgaśnym uśmiechem na twarzy.
- Mam na dzieje że nie duże bo mam 60$. - Roza zrobiła tylko wielkie oczy.
- No co ?.?
- Nic... nic...
- Idziemy do pobliskiego centrum handlowego, pochodzimy po sklepach, pójdziemy do kawiarenki i może kogoś spotkamy. - dziewczyna miała iskierki w oczach.
- OK, to idziemy ? - przyjaciółka pomachała tylko znacząco głową, załapała mnie za ręke i pociągnęła na przód.
Weszłyśmy najpierw do Croppa, prawie wszystko było 75% taniej. Biało włosa kupiła 2 pary jeansowych szortów, obcisłą czarną spódniczkę i 2 bokserki. Ja za to kupiłam czarne przecierane szorty, 2 t-shirt i 1corp-tpoz myszką micky. Następnie ruszyłyśmy do New Look'a ja jedynie kupiłam tam bordową narzutkę, złotookiej nic nie przypadło do gustu. Teraz kierunkiem był H&M. Poszłam przymierzyć jeansowe rurki z wysokim stanem, kiedy wyszłam z przymierzalni pokazać się przyjaciółce zastałam ją rozmawiającą z jakimś niebiesko włosym chłopakiem.
- O Eli poznaj mojego przyjaciela Alexego. Alexy, Eli.
- Cześć jak tam ? - spytała chłopak.
- No oki, i jak mogą być spodnie ?
- Tak, ja już wzięłam sobie nowy stój kąpielowy jest po prostu CU-DO-WNY!
- Oki, oki Rozka nie podniecaj się tak. Hahaha. - powiedział Alexy.
- Idziesz z nami jeszcze do Rserved?
- A mogę się przejść. Z wami dziewczynki wszędzie. - a na twarzy chłopaka wystrzelił wielki uśmiech.
Zapłaciliśmy za spodnie i wyszliśmy. Ruszyliśmy do wspomnianego sklepu. Alexy wydaję się być fajny coś czuje że się zaprzyjaźnimy. Kto wie? Chodziliśmy między pułkami, kiedy niebieskooki wytrzasną mi sukienkę cudo. Miętowa przewiewna sukienka z brązowym cieniutkim paseczkiem do przełożenia w tali. Natychmiast ruszyłam do przymierzalni. Leżała idealnie, pokazałam się jeszcze tylko przyjaciołom i ruszyłam do kasy.
- Dziewczyny muszę już iść Armin na mnie czeka w domu. - powiedział Alexy po wyjściu ze sklepu.
- To narazie. - powiedziałyśmy jednocześnie i pożegnałyśmy niebieskowłosego.
Wyszłyśmy z galeri. Musimy to z Rozą powtórzyć. Teraz szłyśmy do kawiarenki, która była dość niedaleko. Zajęłyśmy miejsca na dworze. Kelnerka podeszła do nas, obydwie wzięłyśmy Ice tea z lodem, jednak ja wzięłam cytrynową a moja towarzyszka brzoskwiniową.
- Muszę cię o coś zapytać. - spytała złotooka
- Słucham.
- Co się stało jak wyszłam wczoraj wieczorem z pokoju do Leosia i zostawiłam cię samą z Lysem. Jak wróciłam to miałaś mokre policzki i spałaś przytulona do zeszytu. Zrobił ci coś ?
- Zdenerwowałam się ponieważ Lysander zobaczył coś czego nie powinien. - Roza zrobiła wielkie oczy. - Nie to zboczeńcu! Przyjrzał mój szkicownik. A mam tam rysunki, których nie powinny ujrzeć nikt.
- Oh, rozumiem ale to nie jest w stylu Lyśka zawsze szanuje prywatność innej osoby.
- Też mi się tak wydawało że jest miły, uprzejmy, łagodny, uczciwy. - przystojny, nie powiedziałam tego nagłos bo wiedziałam jak Roza zareaguje - Ale najwidoczniej się myliłam.
- Nie pomyliłaś bo Lys taki właśnie jest. - uśmiechnęła się szczerze. - Ale pamiętaj jednak że to chłopak. - uśmiechnęła się szczerze do mnie.
- Od kiedy wy się w ogóle znacie, i czemu razem mieszkacie jeżeli można wiedzieć.
- Hymmm znam Lyśka od 6 klasy podstawówki, a kiedy pierwszy raz do nich przyszłam poznałam mojego Leo. A mieszkam z nim już 3 lata moi rodzice zmarli a oni wzięli nie pod swoje skrzydła. Zawdzięczam im wszystko.
- Rozumiem zachowuje się jak rodzina no może oprócz ciebie i Leo. - zaśmiałam się pod nosem.
- Jestem z nim bardzo szczęśliwa. - dziewczyna miała iskierki w oczach na samą myśl o chłopaku.
- Chciała bym być kiedyś szczęśliwa tak jak ty i Leo.
- Będziesz będziesz a teraz już wracajmy, późno się robi.
Po drodze rozmawiałyśmy o różnych pierdółkach, umówiłyśmy się jeszcze za 2 dni na plaże bo jutro ma niby padać. Napisałam Erickowi esemesa że wracam na co dostałam odpowiedź "Dobrze dziś jestem na nocnej zmianie do jutra". Muszę się do tego przyzwyczaić. Pożegnałam się z Rozą i poszłam do siebie . Zjadłam na szybko jakieś parówki z keczupem. Następnie ruszyłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic i ubrałam się w piżamkę. Walnęłam się na łóżko. Przed zaśnięciem myślałam dużo o sprawie z Lysanderm, może dać mu jeszcze jedną szanse? Porozmawiam z nim jutro. Kiedy zamknęłam oczy natychmiastowo zapadłam w głęboki sen.
środa, 3 sierpnia 2016
Rozdział 2 - Przyjaźni na wieki
Wybaczcie że nie było rozdziału :'( Niestety ale zostałam pozbawiona internetu w domu (nie ma to jak limit) Korzystam z tego, że jestem u przyjaciółki xD Jeśli chodzi o brak internetu to nie będę mieć go do 20.08 :( Ale jak będę miała to wstawię parę postów pod rząd obiecuje. A teraz życzę miłego czytania.
________________________________________________________________________________
Obudziłam się. Byłam w szpitalu, podpięta do jakiejś kroplówki. W rogu sali był fotel na, którym siedział mój brat. Sprawdzał coś w telefonie, był smutny. Tak się w niego zapatrzył że nie zauważył, że się obudziłam. Po paru minutach do sali weszła a jakaś pielęgniarka. Zaraz, zaraz to moja ciocia!!! Siostra mojej mamy, często przyjeżdżała do nas kiedy jeszcze mieszkaliśmy z babcią. Interesowała się nami bardziej niż mama.
- No Elizabet coś ty znów zrobiła. - powiedziała poważnie.
Mój brat od razu się zerwał z miejsca i odłożył telefon. Podszedł do łóżka, na którym leżałam i przytulił. Po chwil się odsuną i spojrzał mi się w oczy.
- Idiotko mówiłem weź leki !! Chcesz żebym został sam !!! - przytulił mnie ponownie, poczułam że mam trochę wilgotną koszulkę. Płacze... Wtuliłam się w niego mocno. Kocham swojego brata nawet jak się kłócimy, tylko on mi został.
- Kochani muszę wam przerwać. - powiedziała ciocia - Eli posłuchaj, straciłaś strasznie dużo krwi. Gdyby nie twoi przyjaciele, było duże prawdopodobieństwo że byś się wykrwawiła, plus do tego miałaś dość sporo wody w płucach.
Zrobiłam duże oczy. To wszystko przez moją sklerozę i nieuwagę. Gdybym wzięła leki nie było by mnie w szpitalu, mój brat by się nie martwił oraz Lys i Roza. Bo wątpię żeby czerwonowłosa małpa się mną przejmowała. Właśnie gdzie oni są.
- Mam jedno pytanie czy oni tu jeszcze są, moi przyjaciele. - spojrzałam w stronę kobiety.
- Tak są na korytarzu, wyszli kiedy Erick przyszedł. Mam ich poprosić tutaj ?
- Jakbyś mogła - kiedy kobieta wyszła spojrzałam na brata. Ten nic nie powiedziała, wiedział o co mi chodzi i wyszedł z sali. Chwile po tym z wielkim hukiem wparowała Rozalia i na mnie naskoczyła zaczęła mnie tulić aż mi się zakręciło w głowie. Lysander tylko na nas patrzył ze śmiechem.
- Nie strasz nas tak, ledwo się poznałyśmy a ty już chcesz żebym zawału dostała! - powiedziała pół płacząc, pół śmiejąc się.
- Niestety jeżeli chcesz się przyjaźnić ze mną to się dostosuj do takich sytuacji. Może się dość często zdarzać no może nie tak poważnie ale czami...
- Ale co się tak w ogóle dzieje - spytał chłopak.
- Jestem chora, to jest strasznie dziwna choroba. Jestem bardzo nieodporna i mój organizm jest słaby. Jeżeli nie biorę rano leków dziej się właśnie to...
- Ale to jest wyleczalne prawda. Jak będziesz brała leki ... - spytał Lys ale ja pokręciłam przecząco głową.
- Nie, ale spokojnie zrozumiem jeżeli już nie chcecie się ze mną przyjaźnić. - spuściłam głowę w dół. Zawsze tak było, jak komuś powiedziałam o mojej chorobie lub przez przypadek się dowiedział urywał kontakt. To co teraz się stało zaskoczyło mnie. Obydwoje przytulili się do mnie.
- Nie zostawimy cię. - powiedziała Roza - Słyszałam że dziś wychodzisz, wiec zapraszam cię w nasze progi . Zrobimy sobie taki babski wieczorek zapoznawczy. Co ty na to?
- Z chęcią - powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Dobrze w takim razie idę pogadać z twoim bratem. - i wyszła z sali. Lysander usiadł w fotelu i wyjął notatnik, coś w nim pisał. W tym czasie lekarz wszedł do sal. Powiedział że mogę już wyjść ze szpital. Dał mi jeszcze jakąś receptę na nowe leki i wyszedł razem z Lysandrem ponieważ chciałam się przebrać i wziąć moje pierdółki. Chwilę po tym jak byłam gotowa do sali wpadła Roza z Erickiem.
- Ale pamiętaj Rozalio ma rano wziąć leki i masz ją pilnować.
- Tak jest - dziewczyna zasalutowała jak w wojsku. - No to wszystko załatwione. - powiedziała z uśmiechem.
Wyszliśmy wszyscy razem z budynku i wsiedliśmy do auta mojego brata. Przez całą drogę rozmawiałam z Rozą, Lysander patrzył przez okno i nad czymś intensywnie myślał, (ciekawe nad czym) a mój brat skupił się na drodze. Podróż mijała dość miło, Erick włączył muzykę na cały regulator a Rozalia zaczęła piszczeć i śpiewać. Po chwili mój brat doszedł a ku mojemu zdziwieniu nawet Lysander. Miał piękny głos, tylko ja nie wydałam dźwięku,wstydziłam się. I tak minęła cała droga do domu. Kiedy dotarliśmy moim przyjaciele poszli do siebie, ja także tak postąpiłam. Ruszyłam do mojego pokoju, spakował piżamę, ciuchy na zmianę i kosmetyczkę z potrzebnymi rzeczami. Hymmm chyba o czymś zapomniałam, a no tak leki. Nie za bardzo marzy mi się powrót do szpitala. Zeszłam na dół, mojego brata nie było pojechał do pracy. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, przeszłam na drugą stronę i zapukałam do moich sąsiadów. Po chwili rozległ się okrzyk Rozy " Już idę !! ". Kiedy dziewczyna otworzyła mi od razu mnie przytuliła i zaprosiła do środka. Zdjęła buty i ruszyłam za Rozalią. Weszłyśmy do salony był w kolorach mleka z kawą połączonym z ciemnym drewnem. Kuchnia była oddzielona tylko pół ścianką więc łatwo ją dojrzałam. Na parterze znajdowała się jeszcze mała ubikacja. Następnie weszłyśmy po schodach na piętro. Na dość krótkim korytarzyku było troje drzwi. Za pewnie sypialnia Lysa, jego brata Leo i oczywiście Rozy. Ale tak nie było dziewczyna powiedziała że ma sypialnie ze swoim chłopakiem, Lysander osobną i pokój gościnny, w którym dziś obydwie śpimy. Było już około 20.00 więc przebrałyśmy się w piżamy. Włączyłyśmy sobie muzykę i zaczęłyśmy zadawać sobie zapoznawcze pytania. Dziewczyna nie miała granic,pytała o dosłownie wszystko. Po jakiejś godzinie Rozali skończył się pytania (w końcu nareszcie xD) po za tym mi również.
- Ej Eli mam jeszcze jedno pytanie. - jej to się nigdy nie znudzi - Gdzie się zapisałaś do liceum?
- Ta nazwa była dziwna Sło, Słodkie, Słodki nie pamiętam musiała byś się spytać Ericka ona na 100% wie.
- A to nie przypadkiem liceum Słodkie Amoris ? - powiedziała z wielkim i pełnym nadziei uśmiechem.
- Tak !! Ale zaraz, zaraz, zaraz... Skąd to wiesz. - spojrzałam na nią podchwytliwym wzrokiem.
- Bo chodzę do tego liceum, a najlepsze jest to że będziemy w tej samej klasie!! - pisnęła w okrzyku radości i mocno się do mnie przytuliła.
- R-roza dusisz.
- Oj, przepraszam. - zachichotała a ja odetchnęłam z ulgą.
Wygłupiałyśmy się i rozmawiałyśmy przez dłuższą chwile. Ale Rozalia nagle się zerwała i podeszła do głośników z których leciała muzyka. Pogłośniła kawałek, który właśnie leciał. Od razu rozpoznałam piosenkę. Byli to Linkin Park "Castle Of Glass".
Rozalia skoczyła na łóżko i zaczęła śpiewać tańczyć skakać. A ja tylko z wielkimi oczami na nią patrzyłam. Po chwili dostałam poduszką w głowę.
- Nie stój tak tylko choć tu do mnie!! - powiedziała przy czym wybuchła niewiarygodnym śmiechem.
- Tak to bawić się nie będziemy. - powiedziałam po czym wzięłam poduszkę, którą dostałam i rzuciłam w dziewczynę.
Ta tylko zrobiła minę wielkiej oburzonej panienki i mi oddała. Tak właśnie zaczęła się wielka bitwa na poduszki.
Rzucałyśmy się jak jakieś wariatki. Miałyśmy ubaw po uszy. Niestety tą piękną chwilę przerwał nam Lys.
- Dziewczyny weźcie ciszej niedługo cisza nocna. A po za tym Roza, Leo wrócił prosił żebyś przyszła.
- Oki - powiedziała - Zaraz wrócę. - skierowała się tym razem w moją stronę.
Kiedy dziewczyna wyszła wzięłam poduszkę i rzuciłam nią w Lyśka.
- Ej a to za co !!??
- Za to że nie wiem. - powiedziałam pokazując mu język. Patrzyłam przez chwilę na Lysandra, dopiero teraz zauważyła że trzyma coś w ręce. Przecież to ...
- Lysander!!! Czemu masz w ręce mój szkicownik i w ogóle skąd go wziąłeś !!! - Jeżeli nie ma dobrego wytłumaczenia to już po nim.
________________________________________________________________________________
Obudziłam się. Byłam w szpitalu, podpięta do jakiejś kroplówki. W rogu sali był fotel na, którym siedział mój brat. Sprawdzał coś w telefonie, był smutny. Tak się w niego zapatrzył że nie zauważył, że się obudziłam. Po paru minutach do sali weszła a jakaś pielęgniarka. Zaraz, zaraz to moja ciocia!!! Siostra mojej mamy, często przyjeżdżała do nas kiedy jeszcze mieszkaliśmy z babcią. Interesowała się nami bardziej niż mama.
- No Elizabet coś ty znów zrobiła. - powiedziała poważnie.
Mój brat od razu się zerwał z miejsca i odłożył telefon. Podszedł do łóżka, na którym leżałam i przytulił. Po chwil się odsuną i spojrzał mi się w oczy.
- Idiotko mówiłem weź leki !! Chcesz żebym został sam !!! - przytulił mnie ponownie, poczułam że mam trochę wilgotną koszulkę. Płacze... Wtuliłam się w niego mocno. Kocham swojego brata nawet jak się kłócimy, tylko on mi został.
- Kochani muszę wam przerwać. - powiedziała ciocia - Eli posłuchaj, straciłaś strasznie dużo krwi. Gdyby nie twoi przyjaciele, było duże prawdopodobieństwo że byś się wykrwawiła, plus do tego miałaś dość sporo wody w płucach.
Zrobiłam duże oczy. To wszystko przez moją sklerozę i nieuwagę. Gdybym wzięła leki nie było by mnie w szpitalu, mój brat by się nie martwił oraz Lys i Roza. Bo wątpię żeby czerwonowłosa małpa się mną przejmowała. Właśnie gdzie oni są.
- Mam jedno pytanie czy oni tu jeszcze są, moi przyjaciele. - spojrzałam w stronę kobiety.
- Tak są na korytarzu, wyszli kiedy Erick przyszedł. Mam ich poprosić tutaj ?
- Jakbyś mogła - kiedy kobieta wyszła spojrzałam na brata. Ten nic nie powiedziała, wiedział o co mi chodzi i wyszedł z sali. Chwile po tym z wielkim hukiem wparowała Rozalia i na mnie naskoczyła zaczęła mnie tulić aż mi się zakręciło w głowie. Lysander tylko na nas patrzył ze śmiechem.
- Nie strasz nas tak, ledwo się poznałyśmy a ty już chcesz żebym zawału dostała! - powiedziała pół płacząc, pół śmiejąc się.
- Niestety jeżeli chcesz się przyjaźnić ze mną to się dostosuj do takich sytuacji. Może się dość często zdarzać no może nie tak poważnie ale czami...
- Ale co się tak w ogóle dzieje - spytał chłopak.
- Jestem chora, to jest strasznie dziwna choroba. Jestem bardzo nieodporna i mój organizm jest słaby. Jeżeli nie biorę rano leków dziej się właśnie to...
- Ale to jest wyleczalne prawda. Jak będziesz brała leki ... - spytał Lys ale ja pokręciłam przecząco głową.
- Nie, ale spokojnie zrozumiem jeżeli już nie chcecie się ze mną przyjaźnić. - spuściłam głowę w dół. Zawsze tak było, jak komuś powiedziałam o mojej chorobie lub przez przypadek się dowiedział urywał kontakt. To co teraz się stało zaskoczyło mnie. Obydwoje przytulili się do mnie.
- Nie zostawimy cię. - powiedziała Roza - Słyszałam że dziś wychodzisz, wiec zapraszam cię w nasze progi . Zrobimy sobie taki babski wieczorek zapoznawczy. Co ty na to?
- Z chęcią - powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Dobrze w takim razie idę pogadać z twoim bratem. - i wyszła z sali. Lysander usiadł w fotelu i wyjął notatnik, coś w nim pisał. W tym czasie lekarz wszedł do sal. Powiedział że mogę już wyjść ze szpital. Dał mi jeszcze jakąś receptę na nowe leki i wyszedł razem z Lysandrem ponieważ chciałam się przebrać i wziąć moje pierdółki. Chwilę po tym jak byłam gotowa do sali wpadła Roza z Erickiem.
- Ale pamiętaj Rozalio ma rano wziąć leki i masz ją pilnować.
- Tak jest - dziewczyna zasalutowała jak w wojsku. - No to wszystko załatwione. - powiedziała z uśmiechem.
Wyszliśmy wszyscy razem z budynku i wsiedliśmy do auta mojego brata. Przez całą drogę rozmawiałam z Rozą, Lysander patrzył przez okno i nad czymś intensywnie myślał, (ciekawe nad czym) a mój brat skupił się na drodze. Podróż mijała dość miło, Erick włączył muzykę na cały regulator a Rozalia zaczęła piszczeć i śpiewać. Po chwili mój brat doszedł a ku mojemu zdziwieniu nawet Lysander. Miał piękny głos, tylko ja nie wydałam dźwięku,wstydziłam się. I tak minęła cała droga do domu. Kiedy dotarliśmy moim przyjaciele poszli do siebie, ja także tak postąpiłam. Ruszyłam do mojego pokoju, spakował piżamę, ciuchy na zmianę i kosmetyczkę z potrzebnymi rzeczami. Hymmm chyba o czymś zapomniałam, a no tak leki. Nie za bardzo marzy mi się powrót do szpitala. Zeszłam na dół, mojego brata nie było pojechał do pracy. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, przeszłam na drugą stronę i zapukałam do moich sąsiadów. Po chwili rozległ się okrzyk Rozy " Już idę !! ". Kiedy dziewczyna otworzyła mi od razu mnie przytuliła i zaprosiła do środka. Zdjęła buty i ruszyłam za Rozalią. Weszłyśmy do salony był w kolorach mleka z kawą połączonym z ciemnym drewnem. Kuchnia była oddzielona tylko pół ścianką więc łatwo ją dojrzałam. Na parterze znajdowała się jeszcze mała ubikacja. Następnie weszłyśmy po schodach na piętro. Na dość krótkim korytarzyku było troje drzwi. Za pewnie sypialnia Lysa, jego brata Leo i oczywiście Rozy. Ale tak nie było dziewczyna powiedziała że ma sypialnie ze swoim chłopakiem, Lysander osobną i pokój gościnny, w którym dziś obydwie śpimy. Było już około 20.00 więc przebrałyśmy się w piżamy. Włączyłyśmy sobie muzykę i zaczęłyśmy zadawać sobie zapoznawcze pytania. Dziewczyna nie miała granic,pytała o dosłownie wszystko. Po jakiejś godzinie Rozali skończył się pytania (w końcu nareszcie xD) po za tym mi również.
- Ej Eli mam jeszcze jedno pytanie. - jej to się nigdy nie znudzi - Gdzie się zapisałaś do liceum?
- Ta nazwa była dziwna Sło, Słodkie, Słodki nie pamiętam musiała byś się spytać Ericka ona na 100% wie.
- A to nie przypadkiem liceum Słodkie Amoris ? - powiedziała z wielkim i pełnym nadziei uśmiechem.
- Tak !! Ale zaraz, zaraz, zaraz... Skąd to wiesz. - spojrzałam na nią podchwytliwym wzrokiem.
- Bo chodzę do tego liceum, a najlepsze jest to że będziemy w tej samej klasie!! - pisnęła w okrzyku radości i mocno się do mnie przytuliła.
- R-roza dusisz.
- Oj, przepraszam. - zachichotała a ja odetchnęłam z ulgą.
Wygłupiałyśmy się i rozmawiałyśmy przez dłuższą chwile. Ale Rozalia nagle się zerwała i podeszła do głośników z których leciała muzyka. Pogłośniła kawałek, który właśnie leciał. Od razu rozpoznałam piosenkę. Byli to Linkin Park "Castle Of Glass".
Rozalia skoczyła na łóżko i zaczęła śpiewać tańczyć skakać. A ja tylko z wielkimi oczami na nią patrzyłam. Po chwili dostałam poduszką w głowę.
- Nie stój tak tylko choć tu do mnie!! - powiedziała przy czym wybuchła niewiarygodnym śmiechem.
- Tak to bawić się nie będziemy. - powiedziałam po czym wzięłam poduszkę, którą dostałam i rzuciłam w dziewczynę.
Ta tylko zrobiła minę wielkiej oburzonej panienki i mi oddała. Tak właśnie zaczęła się wielka bitwa na poduszki.
Rzucałyśmy się jak jakieś wariatki. Miałyśmy ubaw po uszy. Niestety tą piękną chwilę przerwał nam Lys.
- Dziewczyny weźcie ciszej niedługo cisza nocna. A po za tym Roza, Leo wrócił prosił żebyś przyszła.
- Oki - powiedziała - Zaraz wrócę. - skierowała się tym razem w moją stronę.
Kiedy dziewczyna wyszła wzięłam poduszkę i rzuciłam nią w Lyśka.
- Ej a to za co !!??
- Za to że nie wiem. - powiedziałam pokazując mu język. Patrzyłam przez chwilę na Lysandra, dopiero teraz zauważyła że trzyma coś w ręce. Przecież to ...
- Lysander!!! Czemu masz w ręce mój szkicownik i w ogóle skąd go wziąłeś !!! - Jeżeli nie ma dobrego wytłumaczenia to już po nim.
Subskrybuj:
Posty (Atom)